Uważam to za taki mój mały sukces :). Czekoladową wełnę z której powstał żakiet kupiłam około rok temu, niedługo po tym jak po raz pierwszy zasiadłam przed maszyną.Od razu wiedziałam na co ją przeznaczę. Wtedy ledwo co wychodziło mi szycie po linii prostej, więc wełna miała przeleżeć w szafie dopóki moje umiejętności krawieckie nie staną na trochę wyższym poziomie. No i tak tydzień temu postanowiłam wygrzebać z szafy ten kawałek tkaniny. Wszystko przez mamę ;). Gdyby nie ona, ten materiał by tam i kolejny rok przeleżał. W jaki sposób moja mama się do tego przyczyniła? Już piszę.
Lubię szyć dla siebie, ale dużą frajdę sprawia mi też szycie dla innych. Mama nigdy nie mogła się przekonać do ubrań szytych na miarę przez krawcowe. Mówiła, że nie potrafi sobie ciucha wyobrazić przed jego uszyciem, rysunki w Burdzie też ją nie przekonywały. Inną kwestią jest to, że jak prawie każda kobieta mama lubi sobie pochodzić po sklepach i poprzymierzać setki ubrań zanim kupi to jedno wymarzone :). W końcu, ku mojemu zaskoczeniu powiedziała, że mogę uszyć jej krótki żakiet. Żakiet? Ja myślałam o jakieś spódnicy, bluzeczce, sukience, ale żakiet? To przecież jeszcze nie na moje umiejętności. Tak mnie jednak ucieszyła ta prośba, że nie mogłam odmówić. Poprzeglądałyśmy razem Burdy i padło na marynarkę z nr 1/2011( moja pierwsza Burda, dostałam ją od szyjącej cioci). Noch, a liczyłam, że obejdzie się bez tego klasycznego kołnierza. Trzy kropki trudności? Stwierdziłam, że spróbuję, ale taki żakiet uszyję najpierw sobie. Mamy wersja musi być idealna ;).
Oczywiście przerysowywanie, wycinanie, krojenie zajęło mi najwięcej czasu. Potem poszło już gładko. Może przesadziłam. Opisy w Burdzie mi nie pomagały i z czasem zaczęłam się gubić. Czytałam po kilka razy i nadal z nich nic nie rozumiałam. W końcu gazetę odłożyłam i zaczęłam szyć po swojemu. Rękawy oczywiście ze dwa razy prułam, z kołnierzem trochę się nagłowiłam, a okazał się łatwiejszy do wszycia niż myślałam. Gdy przyszedł czas na wszycie podszewki straciłam trochę wiarę w siebie. Naczytałam na forach jak się ją wszywa, a ostatecznie zrobiłam to na swój rozum. Ważne, że jest ;)
Mamie chyba się spodobał, bo już znalazła sobie tkaninę na swój żakiet. Teraz szyje się szary model :)
Miałam szczęście, że uszyłam żakiet rozmiar większy, nie doczytałam, że zalecane są tkaniny lekko elastyczne :). Ten model jest o tyle ciekawy, że dół tyłu jest skrojony razem z przodem. Robi się taka fajna mini baskinka. Wiem, że moja wersja nie jest idealna, ale i tak jestem z siebie dumna :)
Lubię szyć dla siebie, ale dużą frajdę sprawia mi też szycie dla innych. Mama nigdy nie mogła się przekonać do ubrań szytych na miarę przez krawcowe. Mówiła, że nie potrafi sobie ciucha wyobrazić przed jego uszyciem, rysunki w Burdzie też ją nie przekonywały. Inną kwestią jest to, że jak prawie każda kobieta mama lubi sobie pochodzić po sklepach i poprzymierzać setki ubrań zanim kupi to jedno wymarzone :). W końcu, ku mojemu zaskoczeniu powiedziała, że mogę uszyć jej krótki żakiet. Żakiet? Ja myślałam o jakieś spódnicy, bluzeczce, sukience, ale żakiet? To przecież jeszcze nie na moje umiejętności. Tak mnie jednak ucieszyła ta prośba, że nie mogłam odmówić. Poprzeglądałyśmy razem Burdy i padło na marynarkę z nr 1/2011( moja pierwsza Burda, dostałam ją od szyjącej cioci). Noch, a liczyłam, że obejdzie się bez tego klasycznego kołnierza. Trzy kropki trudności? Stwierdziłam, że spróbuję, ale taki żakiet uszyję najpierw sobie. Mamy wersja musi być idealna ;).
Oczywiście przerysowywanie, wycinanie, krojenie zajęło mi najwięcej czasu. Potem poszło już gładko. Może przesadziłam. Opisy w Burdzie mi nie pomagały i z czasem zaczęłam się gubić. Czytałam po kilka razy i nadal z nich nic nie rozumiałam. W końcu gazetę odłożyłam i zaczęłam szyć po swojemu. Rękawy oczywiście ze dwa razy prułam, z kołnierzem trochę się nagłowiłam, a okazał się łatwiejszy do wszycia niż myślałam. Gdy przyszedł czas na wszycie podszewki straciłam trochę wiarę w siebie. Naczytałam na forach jak się ją wszywa, a ostatecznie zrobiłam to na swój rozum. Ważne, że jest ;)
![]() |
Wybaczcie zagniecenia, na żywo tak nie raziły po oczach. |
Miałam szczęście, że uszyłam żakiet rozmiar większy, nie doczytałam, że zalecane są tkaniny lekko elastyczne :). Ten model jest o tyle ciekawy, że dół tyłu jest skrojony razem z przodem. Robi się taka fajna mini baskinka. Wiem, że moja wersja nie jest idealna, ale i tak jestem z siebie dumna :)
31 komentarze
Gratulacje! :) Zdecydowanie powinnaś być z siebie dumna - żakiet prezentuje się super. Ja szyję trochę dłużej, a wciąż na żakiety z podszewką patrzę z przerażeniem :P
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja właśnie byłam bardzo przerażona tym żakietem, a szyło mi się przyjemniej niż myślałam. Teraz nawet z chęcią wzięłam się za kolejny :)
UsuńNie, no, jestem pod wrażeniem! Rewelacyjnie wyszedł! Możesz być z siebie naprawdę dumna!
OdpowiedzUsuńSuper Ci wyszło, podziwiam i gratuluję! Podszewki to totalna zmora... męczę się z jedną od jakiegoś czasu, ale myślę, że w końcu uda mi się wybrnąć :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Ja tam bardziej męczyłam się z podszewką w sukience niż w tym żakiecie :D Powodzenia :)
UsuńŚwietnie :) Gratuluję kolejnego kroku w przód w kwestii krawieckich umiejętności :) Mnie do tej pory żakiet też przerażał, ale najważniejsze to spróbować :) Nie jest tak strasznie, jak by mogło się wydawać, prawda? :) Bardzo fajna podszewka, no i ten tył rzeczywiście bardzo ciekawy, wyglądasz świetnie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spróbowałam. Nawet przyjemnie się go szyło. To łatwiejsze niż się wydaje. Kołnierz też bez większych problemów mi się wszyło.
UsuńDzięki wielkie :) Twój żakiet jednak bardziej mi się podoba :D
Gratuluję uszycia takiego ładnego żakietu a jaka cudna podszewka.
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyszło!!! Ja też już mam plany na mój "cieplutki" żakiecik:) urzekł mnie fuksjowy flausz! Myślę, że teraz będziesz miała coraz więcej zleceń od mamy ;)
OdpowiedzUsuńTen też przez to, że wełniany to fajnie grzeje :) Czekam z niecierpliwością na Twoje flauszowe dzieło :)
Usuńłał! świetnie Ci wyszedł, bardzo podziwiam i szczerze gratuluję!!! uwielbiam patrzeć na czyjeś sukcesy! z niecierpliwością czekam na dalsze wyzwania :)
OdpowiedzUsuńTeż z chęcią obserwuje sukcesy innych. To świetnie mobilizuje do pracy i dodaje odwagi :)
UsuńSuper wyszedł ;) Wiedziałam, że się uda ;)
OdpowiedzUsuńSama dodałaś mi odwagi przed wszyciem tej podszewki ;)
UsuńŁał, jak na pierwszy raz to wyszedł Ci MEGA! :)
OdpowiedzUsuńPS. Fajna podszewka :)
Dzięki. Kupiłam specjalnie brązową podszewkę w identycznym kolorze jak wełna, ale wtedy dostrzegłam tą w kropeczki i nie mogłam się powstrzymać :D
Usuńkochana gratuluje pierwszego zakieciku, trzymaj tak dalej, a jaka fajna podszewke dalas ,brawo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńEkstra, pierwsze koty za płoty i od razu porwałaś się na żakiet mamie! Super!:)))
OdpowiedzUsuńTwój "mały sukces"??? możesz spokojnie napisać mój ogromny sukces!!! gratuluję - żakiecik jest świetny! :-))))
OdpowiedzUsuńZbyt łatwo się go szyło jak na ogromny sukces :P
UsuńGratulacje, bo wiem, że żakiet to wyzwanie. podszeweczka urocza.
OdpowiedzUsuńGratulacje! Żakiecik bardzo zgrabny :) Ja mam pierwszy żakiet dopiero przed sobą...
OdpowiedzUsuńDzięki. To pora się wziąć za ten pierwszy, wydaje się trudny, a tak strasznie nie jest :)
UsuńGratuluję pierwszego żakietu!! Wygląda na prawdę fajnie :):)
OdpowiedzUsuńDla mnie uszycie żakietu to wyższa szkoła jazdy:) Ślicznie w nim wyglądasz:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWystarczy nabrać trochę odwagi i już dużo fajniej się go szyje :) Dzięki wielkie.
UsuńBaaardzo fajny model. I sukienka pod nim też:) A ja mojej mamie póki co tylko spodnie skracam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja już tyle spodni poskracałam, że przyszła pora na coś innego :)
UsuńGratuluję, że wyszedł Ci taki ładny! u mnie nawet sama myśl o uszyciu żakietu wywołuje drżenie całego ciała :D
OdpowiedzUsuńSympatyczny wyszedł - ładnie leży, a podszewka to wisienka na torcie!
OdpowiedzUsuń